Gdy ją poznałam, miała bardzo gładkie policzki, mięciutkie jak ciasto drożdżowe, bez zmarszczek. Pozostały takie do końca. Pokrywały je drobne, sine plamki. Zresztą cała była srebrno-sina. Pamiętam wrzosowy sweterek, z którym zlewała się w jedno. We fiolecie było jej do twarzy. Oczy miały w sobie coś młodzieńczego. Dziś myślę, że gdyby tylko chciała,…

Read More