Ponad miesiąc temu zapytałam na moim instagramowym stories, o czym ma być kolejne #TAKdlaemocji. Dostałam kilka odpowiedzi, najczęściej powtarzał się w nich lęk, choć ten wzięłam na tapetę jako pierwszy (w październiku ubiegłego roku). Możliwe, że odpowiadający nie czytali tego wpisu, a możliwe, że lęk jest dla nich szczególnie problematyczny. Dla mnie na pewno taki jest, dlatego do niego wracam i będę to robić, także poza cyklem.

Ale dziś nie będzie o lęku, bo z nadesłanych odpowiedzi wybrałam dwie „nowe emocje”: przyjemność i poczucie winy, a następnie zapytałam, nad którą z nich chcecie się pochylić. Odzew w ankiecie był spory, a rywalizacja zacięta. Finalnie wygrało ją poczucie winy. Winna, winny – to poczucie jest nam chyba dobrze znane. Także rzutem na taśmę (uff jeszcze w czerwcu), bierzemy je na tapetę. Od dawna miałam ten temat z tyłu głowy i nie spieszyłam się, aby przerzucić go do przodu. Dziś też nie miał lekko, musiał rywalizować Monster Munchami i trzecią częścią Władcy Pierścieni oglądaną przeze mnie po raz n-ty w ramach nicnierobienia. Tym tekstem chcę dotknąć tematu i otworzyć dyskusję. Będzie to więc kilka swobodnych refleksji, a nie zastrzyk teorii i wskazówek. Na czytanie wymagających lektur nie mam ostatnio siły.

Dziecko, dorosły i rodzic, czyli skąd to wszystko się bierze

Jeśli założyć, że każdy z nas ma w sobie, metaforycznie mówiąc, dziecko, dorosłego i rodzica, to poczucie winy często pojawia się pod wpływem głosu tego ostatniego. To głos, który mówi, co jest dobro, a co złe (Bogdan de Barbaro Jak wyjść z Dziupli? w książce Agnieszki Jucewicz Czując. Rozmowy o emocjach). Nasz wewnętrzny rodzic odpowiada  za wyrażanie dezaprobaty. W życiu jest nam bardzo potrzebny, tak samo poczucie winy – to dzięki nim zauważamy, gdy krzywdzimy innych, łamiemy normy moralne i dzięki nim uczymy się na własnych błędach. W zdrowych proporcjach poczucie winy, jak każda inna emocja, jest w porządku. Gorzej, gdy ktoś wewnętrznego rodzica w ogóle nie słyszy, albo gdy wręcz przeciwnie, słyszy go cały czas. Ten drugi to mój przypadek.

Poczucie winy należy do emocji samoświadomościowych – angażuje złożone mechanizmy psychologiczne i pojawia się na późniejszym etapie naszego rozwoju. Późniejszy etap nie oznacza jednak osiemnastu lat, a trzy. Nie odkryję więc Ameryki, gdy napiszę, że nadmierne poczucie winy zazwyczaj ma swoje korzenie w dzieciństwie. Te/Ci , które/rzy mierzą się z nim w dorosłym życiu, często wzrastają w poczuciu, że większość rzeczy robią nie ok, że wszystko psują, albo że nie wybierają dobrze. Nierzadko są mocno kontrolowane/i. Brakuje im bezpiecznych więzi, przestrzeni na błędy i eksperymentowanie.

Dorastają, a poczucie, że wszystko robią nie tak, jak należy, dorasta z nimi. „Znów nawaliłaś/eś”, „czego się nie dotkniesz, to zepsujesz” ciągle dźwięczy im w głowie. Mogą mieć skłonność do trzymania się zasad, schematów, przesadnego podporządkowania się starszym, autorytetom, słuchania przełożonych czy wysokiej wrażliwości na krytykę i doszukiwania się jej we wszystkim. Jak to wygląda w praktyce? Partner krzyczy z łazienki, że „Papier toaletowy się skończył!”, a Ty zamiast odpowiedzieć „No i?” myślisz poważnie „O fuck, byłam w Rossmanie i nie pomyślałam, żeby kupić. Jestem do dupy. Nawet papieru nie umiem ogarnąć” .

Winna, że jestem sobą

Bagaż wypchany poczuciem winy gromadziłam latami i przenosiłam jak książki, garnki, patelnie, drewniane słonie, wiszące zegary i inne dziwne rzeczy do kolejnych wynajmowanych mieszkań. W końcu rozrósł się do takich rozmiarów, że ciężko byłoby go gdziekolwiek przenieść. Trzeba było wszystkie te nagromadzone rupiecie przejrzeć, posortować, a większość po prostu wyrzucić do kosza. To były bardzo długie i męczące porządki.

Odkąd pamiętam poczucie winy pojawiało się wtedy, gdy robiłam coś dla siebie, dla przyjemności, dla zdrowia. Kazało mi pucować drzwiczki piekarnika, albo czytać mądre książki, gdy znajdowałam czas, żeby poleżeć plackiem na kanapie (i nadal tak bywa). To także ono zmuszało mnie do wyszukiwania ważnych zadań, jeśli raz na rok zdarzył się w pracy dzień, który mogłam spędzić na pogaduchach przy ekspresie (choć nigdy nie byłam w nich dobra). Dławiło mnie też wtedy, gdy dostawałam to, na co ciężko uczciwie zapracowałam – podwyżkę, awans, Od razu pojawiały się myśli, że przecież jestem taka beznadziejna i na pewno mi się to nie należy.

Czułam się winna, kiedy zamiast odkładać na kredyt i mieszkanie, podróżowałam, poznawałam świat, objadałam się bakłażanami z pastą orzechową w Gruzji i szwędałam się kibucobusem po Izraelu. A przecież właśnie to mnie uszczęśliwiało! Obwiniałam się także o to, że nie jestem jeszcze gotowa na dziecko, choć wszyscy tego ode mnie oczekują.

Obwiniałam się, że jestem sobą.

Poczucie winy trzyma ster

Kiedy siedziałam na terapii i próbowałam coś z siebie wydusić, poczucie wino szeptało mi do ucha, że powinnam sobie poradzić sama i nie wydawać pieniędzy na głupoty. Dobrze, ze go nie posłuchałam, bo to właśnie w terapii zrozumiałam, że „bycie winną” stanowczo za długo rządziło moim życiem. Czułam się winna wielu rzeczy, przecież w wieku szesnastu lat wyrwałam się z miasta ukrytego pomiędzy jeziorami, zamieszkałam w stolicy i zostawiłam przeszłość z tyłu (tak naprawdę nigdy i nigdzie jej nie zostawiłam). Obwiniałam się więc, gdy moim bliscy mieli problemy, a ja nie umiałam pomóc. Przecież to niesprawiedliwe, że ja niby mam lepiej.

I wreszcie czułam się winna, gdy chciałam zejść ze ścieżki wytyczonej osobie, która wyrwała się z małego miasta. To śmieszne, ale wydawało mi się, że taka istnieje, a wszyscy oczekują, że będę nią podążać. Funkcjonowałam więc wtłoczona w systemy, które wewnętrznie odrzucałam. Ale bałam się, że jeśli zrobię coś po swojemu i zaspokoję swoje potrzeby, zamiast oczekiwań innych, to znów będę się czuła tak cholernie winna.

Oglądaliście Buntownika z wyboru? Bardzo, bardzo potrzebowałam, żeby ktoś powiedział mi stanowczo „To wszystko, to nie twoja wina” i po prostu przytulił – tak, jak Robin Williams Matta Damona w jednej z końcowych scen.

Gdy zamazują się granice

Nadmierne poczucie winy jest silnie związane z postrzeganiem i wyznaczaniem granic. Myślę, że zależność ta działa w obie strony. Kiedy moje granice są rozmyte, to biorę odpowiedzialność za zdarzenia, na które nie mam wpływu. Czuję się winna cudzych problemów i niepowodzeń. Wchodzę w rolę rodzica albo Atlasa, który na barkach dźwiga cały świat. Ale może być też tak, że nie udzieliłam wystarczającego wsparcie przyjaciółce w potrzebie (a przynajmniej mam takie wrażenie) i teraz ciąży mi poczucie winy. Może nawet ta przyjaciółka w jakiś sposób mi to powiedziała. Będę więc robić wszystko, żeby sytuacja się nie powtórzyła, pozwolę sobie wejść na głowę, a granice zniosę całkowicie.

Kiedy uczymy się wyznaczać granice i pracować nad nadmierną odpowiedzialnością, początkowo możemy czuć się jak samoluby i egoiści. Dla mnie to zawsze było i wciąż jest bardzo trudne. Czasami, gdy próbuję postawić, albo przywrócić sobie jakieś ramy, żeby to moje „ja” nie rozlewało się za bardzo, czuję że odwracam się od innych, choć mnie potrzebują. Odgruzowywanie się z poczucia winy, to nie jest to łatwy proces. Ale bez niego trudno żyć własnym życiem.

Nie dajmy się zamrozić

Poczucie winy nas zamraża, czasami nawet na lata. W zdrowych „dawkach” powinno prowadzić do chęci naprawy sytuacji, zmiany, wypracowania hamulców bezpieczeństwa. Zdarza się jednak, że nie możemy sobie wybaczyć jakiegoś błędu czy porażki. Fiksujemy się wtedy na tej naszej winie, zatrzymujemy się i nie możemy ruszyć dalej. Poczucie winy odczuwamy jako przewlekły dyskomfort, stopniowo przyzwyczajamy się do niego. Wydaje nam się, ze tak musi być. Perspektywa podjęcia jakiegokolwiek działania wywołuje w nas silny lęk, a ten jeszcze bardziej nas blokuje.

W ten sposób pozbawiamy się sprawczości, która jest nam bardzo potrzebna. A po czasie okazuję się, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Chwilowy lęk może być znacznie mniej wyniszczający niż ciążące miesiącami czy latami poczucie winy.

 

PS Aktualnie trudno mi sobie wyobrazić, że może być coś mniej wyliczającego od lęku, ale wiem, że to kwestia perspektywy.

***

Po więcej o poczuciu winy możecie zajrzeć tu:

  •  Jak wyjść z Dziupli? (Rozmowa z Bogdanem de Barbaro) w książce Czując. Rozmowy o emocjach, Agnieszka Jucewicz
  • Wstyd, poczucie winy i inne emocje samoświadomościowe – wykład dr Konrada Piotrowskiego, SWPS, dostepny tu.

Photo by Elena Mozhvilo on Unsplash